Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Alexis
Nieumalowana piękność
Dołączył: 26 Wrz 2007
Posty: 310
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: 3miasto
|
Wysłany: Śro 22:24, 26 Wrz 2007 |
|
|
Wrzucam tu pierwszą część mojego opowiadania. Przeczytajcie, oceńcie, a jak będziecie chciały więcej, to zapraszam: zapach-szarlotki.mylog.pl
Prolog – 15 listopada 2007 (czwartek)
Przedstawienie czas zacząć. Kurtyna w górę...
Smacznego życzę.
Krakowski rynek, bez względu na warunki atmosferyczne, tego dnia raczej niesprzyjające, był jak zwykle zatłoczony. Marka nigdy nie dziwiło to, że ludzie bez względu na porę roku tłumnie odwiedzali to miejsce – sam kochał miasto miłością bezinteresowną, acz przepełnioną podziwem graniczącym z czcią. Uwielbiał je od kiedy pamiętał. Po raz pierwszy przyjechał tu w wieku 8 miesięcy. Nadal nie wiedział dlaczego rodzice zdecydowali się na podróż z jednego końca Polski na drugi z tak małym dzieckiem, teraz jednak często wspominali tamto pierwsze, podróżnicze doświadczenie jedynego syna, jako jeden z trudniejszych, lecz jednocześnie zabawniejszych momentów jego dzieciństwa. Doprawdy, mogliby sobie darować szczegółowe opowiadanie o tak uciążliwej podczas jazdy samochodem sprawie jak zmiana pieluszek każdemu, kto wyraził choć nikłą chęć wysłuchania, ale najwyraźniej nie zamierzali tego zrobić. Marek obiecywał sobie, że nigdy nie będzie opowiadał znajomym kompromitujących historii z dzieciństwa syna lub córki, jeżeli oczywiście się ich doczeka.
Jego rodzice zawsze byli, jak sam to określał, odrobinę narwani. Szczęśliwe małżeństwo, spełnione zawodowe ambicje i syn, z którego mogli być, i byli, dumni – to wszystko sprawiało, że ludzie albo zazdrościli im szczęścia, albo przepowiadali szybki koniec związku z powodu wieloletniej rutyny. A czemu jak czemu, rutynie rodzice Marka nie zamierzali się poddać. Matka, wzięta dziennikarka i ojciec, sławny, choć odrobinę szalony podróżnik stanowili wyjątkowo dopasowaną parę. Kiedy tylko mogli sobie na to pozwolić, podróżowali, publikując potem relacje z wypraw, co przysporzyło im nie lada popularności. W synu też zaszczepili miłość do podróży, a w szczególności do celu tej pierwszej, zdaniem niektórych, najważniejszej.
Marek pamiętał, jak jako kilkuletnie dziecko razem z ojcem kupował pokarm dla gołębi od miłej starszej pani z zielonym wózeczkiem, która chyba od zawsze stała na rynku karmiąc ptactwo i zawsze witała go ciepłym uśmiechem, pamiętał jak lubił obserwować tłumy studentów obsiadające pomnik Adama Mickiewicza (zdumiewała go cierpliwość, z jaką narodowy wieszcz znosił takie traktowanie) i słuchać hejnału dobiegającego z wieży Kościoła Mariackiego. Teraz starszej pani już nie było, i choć hejnał jak dawniej codziennie rozbrzmiewał w samo południe, Marcin nie miał już czasu na przyglądanie się ludziom i karmienie gołębi. Dwa kierunki studiów, marzenia o karierze – to zobowiązywało i temu zamierzał się w pełni poświęcić. Był na pierwszym roku dziennikarstwa i geografii na Uniwersytecie Jagiellońskim, już sam fakt, że udało mu się dostać na wymarzone studia i przekonać rodziców do tego, że chce uczyć się właśnie w Krakowie, stanowił dla większości niemały sukces, na nim jednak nie robił wrażenia. Mimo świetnych wyników w olimpiadzie geograficznej i nienagannych ocen nie udało mu się dostać na Oxford, Uniwersytet Jagielloński stanowił tylko awaryjną alternatywę, z której miał nadzieję nigdy nie korzystać. A jednak, plan B okazał się niezbędny – nie zamierzał się poddawać czy załamywać, jak zwykle dawał z siebie wszystko, by na danym polu osiągnąć, co się tylko dało. Przez całe życie sam do wszystkiego dochodził, niemałym kosztem i nie bez wysiłku osiągał sukces. Wierzył, że jest kowalem swojego losu, że wszystko zależy tylko i wyłącznie od niego.
Nawet nie wiedział, jak bardzo się mylił. I jeszcze wiele czasu miało upłynąć, zanim przekonał się, w jak wielkim stopniu ludzkim życiem rządzą Przypadki.
Tego dnia wyjątkowo przystanął na rynku, jednak bynajmniej nie po to, by
podziwiać miasto. Po prostu silny, porywisty wiatr wyszarpnął mu z ręki parasol i zmusił do kilkuminutowej walki ze złośliwością przedmiotów martwych. Zły z powodu straconego czasu i przekonany, że już ma jak w banku spóźnienie na zaplanowane spotkanie w sprawie pracy, zamknął parasol, by nie narażać się na podobne niespodzianki w przyszłości i ruszył przed siebie.
Szybko doszedł do wniosku, że zrezygnowanie z ochrony przed deszczem nie było najlepszym pomysłem – kurtka niezbyt długo stawiała opór ulewie, w końcu całkowicie przemokła, potęgując tylko uczucie zimna. Z ulgą spojrzał na tabliczkę w kolorze ciemnej czekolady z wygrawerowanym błyszczącymi literami napisem „Złota nutka” i informacją, że kawiarnia znajduje się niecałe 50 metrów dalej. Nie zwracając uwagi na otoczenie dotarł do oszklonych, odrobinę antycznych drzwi i pchnął je stanowczym ruchem.
Lokal wypełniał zapach szarlotki. Ciepło bijące od kominka szybko sprawiło, że poczuł, jak bardzo potrzebuje chwili odpoczynku, spokoju. Nie pamiętał już, kiedy ostatnio miał okazję usiąść w fotelu z dobrą książką i posłuchać muzyki, bądź co bądź doba nadal nie miała upragnionych 48 godzin.
Spojrzał na zegarek i nie poddając pomieszczenia głębszym oględzinom podszedł do kelnerki.
- Dzień dobry – zaczął, starając się robić wrażenie osoby pewnej siebie i w zupełności opanowanej, czego nie ułatwiały mu zaparowane okulary i mokre, klejące się do czoła włosy, jednak lata wczuwania się w rolę profesjonalisty dały oczekiwany rezultat. Trzeba okazać właściwą klasę, nawet jeżeli jest się jedynie kandydatem na posadę kelnera.
Efekt najwyraźniej był zadowalający, bo dziewczyna aż podskoczyła i od razu przybrała sympatyczny wyraz twarzy.
- Tak? – zapytała, nadal odrobinę oszołomiona, jednak szybko zreflektowała się i dodała – W czym mogę pomóc?
- Szukam właścicielki lokalu. Byłem z nią umówiony na spotkanie – odpowiedział z lekką dozą właściwej mu arogancji. Ta dziewczyna najwyraźniej nie miała najmniejszego pojęcia o czymś takim jak profesjonalizm.
- Tak, już, moment... – władczy ton Marka tak właśnie działał na ludzi – Pani Halinko! – zawołała w kierunku pomieszczenia, które musiało być kuchnią. Tutaj najwyraźniej nikt nie przejął się jego spóźnieniem.
W drzwiach stanęła drobna, niewysoka kobieta. W oczy rzucał się przede wszystkim ciepły uśmiech i kolorowy fartuch, najwyraźniej własnoręcznie zrobiony, o czym świadczyły nie zawsze równe szwy. Rękawy odrobinę za dużego swetra były podwinięte aż do łokci, co miało zapobiec ubrudzeniu ich mąką. Miało, ale nie zapobiegło. Kobieta sprawnym ruchem wytarła ręce o fartuch i jedną z nich podała Markowi. Ten z uśmiechem dobrze wychowanego milorda uścisnął ją, jednocześnie w myślach krytycznie lustrując poznaną właśnie właścicielkę kawiarni. Wiedział już, że nie jest to miejsce dla niego – zbyt dużo było w tym wszystkim artystycznego nieładu, a zbyt mało konsekwencji i uporządkowania. Gdyby nie fakt, że od paru tygodni bezowocnie poszukiwał pracy, która nie kolidowałaby z zajęciami na uczelni najchętniej po prostu wyszedłby stamtąd i od początku zaczął zabawę w przeglądanie gazet i portali internetowych z ofertami pracy.
- Byłem z panią umówiony. W sprawie posady kelnera, nie wiem, czy pani pamięta...
* * *
„To był ciężki dzień” – pomyślał, szukając klucza od mieszkania w kieszeniach płaszcza. Z niemałym trudem przekręcił go w zamku – kamienica miała przeszło sto lat i od dawna nikt nie wpadł na to, że przydałby jej się remont. Wiązało się to z pewnymi niedogodnościami, ale była to niewielka cena za święty spokój i fakt, że od uczelni dzieliło go jedynie parę minut drogi.
Drzwi zaskrzypiały, mącąc panującą w budynku ciszę. Marek zdjął płaszcz i powiesił go na wieszaku w przedpokoju. Kawalerka urządzona była skromnie, jedyny luksus stanowił drogi laptop stojący na biurku i leżący obok niego nowoczesny telefon. Zielone migające światełko informowało o tym, że bateria zdążyła się już naładować. Marek sięgnął po telefon i, bardziej z poczucia obowiązku niż z rzeczywistej potrzeby rozmowy, wybrał numer mamy.
Dawno nie dzwonił, a jeżeli już, ograniczał się do paru zdawkowych pytań i wymówki, że brakuje mu czasu. Czuł się z tego powodu odrobinę winny, ale nie na tyle, by częściej dawać znak życia.
Matka jak zwykle z pasją i przejęciem opowiedziała mu o kolejnej, planowanej już od dawna podróży, tym razem do RPA. Bardzo żałowała, że nie zobaczą się przed wyjazdem, ale oczywiście, rozumie – studia są najważniejsze.
Marek odłożył telefon i uruchomił komputer, jednocześnie przeglądając swoje notatki z zajęć na uczelni. Miał dobrą pamięć i umiejętność wykorzystywania każdej wolnej chwili na naukę i chyba tylko dlatego starczało mu na wszystko czasu. Sięgnął po kalendarz i przy dacie „16 listopada 2007” dopisał „ 9:00 – 16:00 – „Złota Nutka””. Pierwszy dzień w pracy, i to już jutro. Właściwie nie było szans, że o tym zapomni, kalendarz prowadził raczej z przyzwyczajenia.
Szybko odebrał maila i zabrał się za pisanie artykułu do gazety, z którą współpracował. Musiał dokończyć go na sobotę, a jutro nie będzie miał zbyt wiele czasu. Czas, no właśnie. Ciągle go było za mało, ciągle bał się każdej zmarnowanej chwili. Dlatego starał się każdą sekundę wykorzystać tak bardzo, jak tylko się da.
Nie zwrócił uwagi na rozgrywający się za oknem spektakl. Nie słyszał wiatru, grającego w kominach kamienic, nie widział wirujących w świetle ulicznej latarni pierwszych w tym roku płatków śniegu. Czas był zbyt cenny by poświęcać go na rzeczy nieistotne.
* * *
Do podobnego wniosku doszła stojąca na środku krakowskiego rynku dziewczyna, która bezczynnie podziwiała pokryte cieniutką warstewką śniegu Sukiennice i przyglądała się przechodzącym obok ludziom. Zdjęła rękawiczki i łapała płatki śniegu w gołe dłonie, by potem ze zdziwieniem małego dziecka obserwować, jak topnieją pod wpływem ich ciepła. Czy nauka, oceny, obowiązki, mogły być dla kogokolwiek ważniejsze niż... No właśnie, niż co? Jak najlepiej określić to, co właśnie robiła? Może po prostu niż życie?
Zadowolona taką interpretacją własnego zajęcia szczelniej owinęła się grubym, kolorowym szalikiem i ruszyła w kierunku domu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Alexis
Nieumalowana piękność
Dołączył: 26 Wrz 2007
Posty: 310
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: 3miasto
|
Wysłany: Sob 19:39, 29 Wrz 2007 |
|
|
No co jest? Naród się czytać oduczył? Jakiś powtórny analfabetyzm?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Paola :)
Fanka Mody na Sukces
Dołączył: 22 Maj 2006
Posty: 5635
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: A po co Wam to?! ;>
|
Wysłany: Nie 10:37, 30 Wrz 2007 |
|
|
Przeczytałam.
Nie jestem dobra w ocenianiu czy dawaniu recenzji ;P
Na początku jak czytałam wcale mnie nie wciągnęło ;P
Ale pod koniec z tak :]
"Szczęśliwi czasu nie liczą" ;]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Ecstasy
Mariolka Kiepska
Dołączył: 21 Cze 2006
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 13:21, 30 Wrz 2007 |
|
|
ej, ja sie tak nie bawie. mam wrazenei,ze mi czytalas w glowie i zabralas pomysl na opowiadanie, ktore bardzo powoli, ale sukcesywnie pisze od jakiegos czasu
zobaczymy co wymyslisz dalej : D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Alexis
Nieumalowana piękność
Dołączył: 26 Wrz 2007
Posty: 310
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: 3miasto
|
Wysłany: Nie 14:43, 30 Wrz 2007 |
|
|
Aktualnie stoje w miesjcu. Heh, widze ze Krakow nie tylko mnie inspiruje xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Ecstasy
Mariolka Kiepska
Dołączył: 21 Cze 2006
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 23:14, 30 Wrz 2007 |
|
|
no wiesz, jakby to powiedziec... mnie inspiruje od dwudziestu lat do wiekszy badz mniesjzych, bardziej badz mniej realnych marzen. a marzenia zamieniaja sie czasem w pisarskie proby.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Raissa
Jestem szalóna -.-
Dołączył: 25 Wrz 2007
Posty: 751
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 21:05, 02 Paź 2007 |
|
|
Troche przynudnawo na poczatek. Monotonnie. Ale kiedy zaszedl do domu bylo lepiej. Zapach szarlotki, dziewczyna, która nie traci czasu i cieszy sie, chlopak, który nie traci czasu i realizuje swoje marzenia edukacyjne xD. Dziewczynka zajdzie do Zlotej(?) Nutki? Moze byc ciekawie tylko nie daj sie pochlonac tym blogowym proporcjom na inteligencki blog. Ziooom.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Alexis
Nieumalowana piękność
Dołączył: 26 Wrz 2007
Posty: 310
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: 3miasto
|
Wysłany: Nie 18:23, 07 Paź 2007 |
|
|
Plan mam, ale z wykonaniem gorzej. Wena jakoś mi się zgubiła i nie chce wrócić. Hm.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Ecstasy
Mariolka Kiepska
Dołączył: 21 Cze 2006
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pon 14:56, 08 Paź 2007 |
|
|
znam ten bol ;(
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
dziewczynaameryki
Mariolka Kiepska
Dołączył: 21 Wrz 2007
Posty: 232
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: z inąd
|
Wysłany: Czw 19:30, 25 Paź 2007 |
|
|
Ja osobiście lubię jak cos sie dzieje... są dialogi itp.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
nitka
Broniąca Praw Chomików
Dołączył: 26 Wrz 2007
Posty: 408
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Osw ;]
|
Wysłany: Sob 20:31, 17 Lis 2007 |
|
|
Opowiadanie zaciekawiło mnie od pierwszego zdania. Moim zdaniem jest naprawdę dobre
mam nadzieję że wena Ci wróci
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|